*Spojrzał na Tanisurana*
- Różne zainteresowania mają Ci nekromanci, ale by zagrzebywać się w padlinie.. tfuj..
*Skinał głową na słowa przyjaciółki*
- Ruszajmy, co będziem sterczeć nad potworem, jeszcze jakimś cudem wygrzebie sie.. ruszajmy..
Offline
*Kłusem dotarli wreszcie do małego portu. Znajdowały się tam trzy statki*
- Cóż mości Państwo... Z góry zapowiadam, że będziemy płynąć największym kutrem. Oni będą mieli czas połowów, my mamy dbać o bezpieczeństwo podczas podróży. W zamian nas przewiozą... Nie chciałabym zbytnich problemów i spięć pomiędzy nami a kapitanem- on i tak jest... trudny do zniesienia, przepuszczajcie jego przyczepki koło ucha, bo będziemy musieli podróżować pieszo. Poczekajcie tutaj chwilę, idę z nim porozmawiać.
*Zniknęła na kilka obrotów klepsydry, po czym wróciła z wysokim, barczystym mężczyzną. Wyglądał zupełnie odpychająco, w dodatku bił od niego okropny fetor. Mogła to być postać z obrazka: jak wygląda marynarz... zapuszczony, z wielkim brzuchem wystającym z przykrótkawej koszuli, lekkim zarostem na większości okrągłej twarzy*
- Moi mili... oto Kapitan Mone *posłała wyraźne mrugnięcie... kapitan jak od okrętu... a to czym mieli płynąć, wielkością przekraczało rozmiary łodzi, jednakże okrętu bynajmniej nie przypominało... zresztą, na rzece...*
Będziemy płynąć na jego statku. W czasie naszej rozmowy mówił, że konie mamy zaprowadzić majtkom- a jest ich 4, więc na pewno na któregokolwiek traficie- oni wezmą je do specjalnego pomieszczenia. Sami zaś będziemy spać w jednym pomieszczeniu... Na szczęście wystarczająco dużym, byśmy nie czuli się niezręcznie.
*** Mone ***
- Wchodźcie na mój okręt! Wyglądacie na chuderlaków a macie mi go bronić. *phi* To wszystko przekracza pojęcie. Czegoś mi nagadała, dziewczyno? Miały być potężne jednostki a widzę same chodzące zwłoki! Dobrze, że chociaż się poruszają, może będą mieli siłę by odeprzeć atak pelikana *rubaszny śmiech*. Jednak zgodziłem się już wcześniej... ale w ten sposób anuluję już swój dług wdzięcznośći wobec ciebie *zwrócił się do Visenny i odszedł*
- *Yyyych*. Jak dobrze, że nie będziemy często się spotykać... *Próbowała udawać opanowaną ale, jak zwykle, po spotkaniu się z tym człowiekiem wszystkie nerwy jej drgały z irytacji*
Ostatnio edytowany przez Visenna (2007-01-27 18:32:34)
Offline
*Spojrzał na kapitana i burknął pod nosem*
- Niechże zczezne jeśli mego wierzchowca powierze psom owegoż człeka..
*Zsiadł z konia po czym nachylił się mu do ucha i szepnął pare słów, koń uniósł się na tylnych kończynach poczym pognał w kierunku z którego przybyli. Uśmiechnał się..*
- Cóż śpieszno mu najwyraźniej do przygód i pognał w ich poszukiwaniu... Cóż to za pelikan ? *spytał zaciekawiony.* Pakujmy się na tą rudere byle by tylko nie zatoneła... *spojrzał na łajbe i na kapitana..*
Offline
*Nachyliła się w kierunku Psychusa i szepnęła*
- Co do tego śmiałabym mieć wątpliwości... to już jego trzeci "statek"... ale chyba każdy z nas umie pływać w razie potrzeby.
*Następnie powróciła do pionowej postawy i normalnym tonem rzekła*
- Jeżeli Twój koń nie dobiegnie w międzyczasie do naszego końcowego przystanku, nie będziesz miał później środku transportu.. a jeszcze kawałek będziemy musieli jechać po dopłnięciu do okolic źródła rzeki. Zresztą sam spójrz ma mapę *wyjęła zwitek z kieszeni, rozwinęła i podała*
- Aczkolwiek rozumiem słuszną obawę... choć jednego z majtków znam i jest naprawdę miły. Dawno już próbował się odłączyć ale musi mieć jakieś źródło finansowe i dlatego wciąż w tym "interesie" siedzi...
Offline
Ufff *sapnęła na widok kapitana, wzdrygając się lekko*
- Visenno, poszukajmy Twojego znajomego majtka, bo naprawdę obawiam się o nasze wierzchowce... *Popatrzyła na łajbę z lekkim przerażeniem w oczach*
-A to pływa w ogóle?
Offline
- Skoro tak mówisz wierzę- z tym, że nie o wierzchowca się martwiłam, tylko o Twój dojazd.
- Hej!! Gaderdy! Podejdź! *odczekała chwilę, a gdy pojawił się chłopak, bardzo licho ubrany, wcisnęła mu coś do ręki i wyszeptała do ucha. Głośniej zaś stwierdziła* Wiesz, jak mi zależy na bezpieczeństwie mego konia... podobnie mają moi towarzysze, którzy nie ścierpią utraty przyjaciela lub szybkiego środku transportu-w zależności od osoby. Dlatego zajmij się nimi Ty i nikt więcej... a jeżeli miałbyś jakieś problemy z innymi ludźmi, powiedz, że osobiście wykończę każdego, kto cokolwiek złego naszym wierzchowcom uczyni.
[i]*Podała mu wodze Naamah*[i/]
- A my... wchodzimy. Ciekawe, czy deski się pod nami zapadną czy uda się dojść do tej cudownej kajuty...
Offline
*Spojrzała z powątpiewaniem na majtka, po czym z oporem podała mu wodze swego wierzchwoca*
-Nienawidzę pływać... nienawidzę pływać... że też nie można tak lądem *pomruczała do siebie po czym ruszyła za Visenną.*
Offline
*Wszedł na coś zwanego statkiem i siadł przy burcie, wyciągnał z pod płąszcza małe zawiniątko, pieczołowicie je rozłożył, po czym wyciągnał z drugiej strony płaszcza fajkę i nabił ją zawartością zawiniątka, następnie spowrotem je zawijając.*
- Cóż czeka nas długa droga, trzeba odpocząć..
Offline
*Gdy wszyscy weszli na pokład, łajba powoli ruszyła w drogę. Obawy co do choroby morskiej się spełniły- chyba wszyscy średnio raz na dwadzieścia pacierzy szli "dokarmić" rybki. Pierwsze dwia świtania płynęło się parszywie, potem kompania zaczęła się przyzwyczajać do tych warunków.
I właśnie w tym czasie na horyzoncie pojawił się malutki, czarny punkcik... kapitan, patrząc przez lunetę, wypatrzył statek piracki... a obroną, oczywiście, musieliśmy się zająć my. Po ułynięciu chwili na niezbędne przygotowania- typu porwanie broni z kajuty oraz doprowadzeniu stanu umysłowego po grogu do względnego porządku- trzeba było przejść do ataku.*
- Zaczęły się strzały między statkami! Dalej, musimy coś robić! Atakujemy piratów? Może do nich trochę podpłyniemy i przeskoczymy na ich stronę? Raczej teraz nas nie zestrzelą, bo przecież jeszcze muszą ograbić statek... Cóż myślicie?
Offline
-Eee... Proponuję troszkę podpłynąć i zacząć szyć do nich z łuków. Tanisuran może im coś puścić - jakąś milusią kulkę ognia czy cuś ( możesz prawda? ), a jakby co to przejdzie się do obrony ręcznej.
Offline
*Czas mijał wolno. Podróże morskie w przeciwieństwie do lądowych nie były zbyt ciakawe. Monotonny i jednakowy widok. Jedynie chmury na niebie zmieniały swe położenie. Tu woda była krystalicznie czysta. Dostrzec można było pod powierzchnią, cudowny, koralowy las. Tysiące małych i kolorowych ryb*
*Morski zachód słońca jest najpiękniejszym widokiem jaki można sobie wyobrazić. Woda przybiera pomarańczowo złocistą barwę. *
*od niechcenia wstał i spojrzał na piratów*
- Nic tu moja siła nie pomoże *zamruczał zasepiony* na tak rozkołysanym statku, bez dosteou do ziemi, many nie zbiore... a jak wiecie mieczem jeszcze słabo władam...
*splunął za burte*
- Usiade i zaczekam... *skłonił sie ku medytacji* - jednaj jak nie daćie sobie rady z tymi parobkami *wyciągnął stary miecz z pochwy i położył przed sobą* jestem i czekam...
- Jednak bardziej sie przydam jak skupie więcej many...
Offline
New member
*Nad morzem szybować poczęły strzały. Ileż ich było, nikt nie zliczy. Każdy skryba zdziwiłby się, stwierdziwszy, iż większość kieruje się ku piratom. Cóż za piraci, co nie atakują? Mit Statku Widma każdy zna... ale ten wygląda na zupełnie namacalny... Jednakże strzały jakoś go nie godzą! Ktokolwiek wypuści strzałę, po chwili słyszy cichutki plusk... jakby wpadła do wody nie zaś ugodziła któregoś z rabusiów.
Niebo zaczęło robić się ciemne.
Statek podpłynął. Zetknęły się kadłubami.
Kilkoro piratów przeskoczyło na kuterek. Tymczasem rzeka jakby zaczęła się zwężać...*
- Hajta! A niech mnie Posejdon weźmie ku sobie, jak tego statku nie obłupimy!! Przecie tu nikogo nie ma! Kilka osób z głupkowatym wyrazem twarzy i łukami w ręce... cóż? Grotem nas ugodzicie? *rubaszny śmiech*
Powodzenia życzę! Tymczasem my zajmiemy się kilkoma skrzyniami spod pokładu... *zbagatelizował grupkę, skinął tylko ręką na kilku swoich ludzi, by się nimi zajęli.*
- Mone! Jak ja uwielbiam waści pana spiżarnię *powiedział z ironicznie dworskim akcentem*, znów będzie co jeść! Krewetki... Hehehehe..
Offline
*Jako, że łucznik z niego do niczego, wstał.. spojrzawszy na piratów rzekł*
- Stójcie! dziś jeno ryby będą miały sytą kolacyje ogryzając wasze kości..
*Chybocząc się na nogach z powodu dryfującej na wodzie łodzi wyciągnął miecz.*
- Który pierwszy chce spojrzeć Posejdonowi w oczy i rzec mu, że jego wody grabił?! No dalej parszywe trutnie!
*Zrobił krok do przodu oczekując ataku.*
Offline